wtorek, 22 listopada 2011

Wstępniak

"Mam SM", "stwardnienie rozsiane", "leczenie", "znane osoby", "objawy", "pierwsze objawy", "SM to nie wyrok", "szanse na normalne życie", "Sclerosis Multiplex"... Wielokrotnie wpisywałam w wyszukiwarkę te i inne hasła. Definicje. Publikacje. Fora. Od diagnozy minęło jakieś 8 miesięcy i myślę, że nigdy nie przestanę, bo nie jest mi wszystko jedno. Dlatego właśnie, wspólnie z Ukochanym, zakładamy tego bloga.

Razem, bo zawsze jesteśmy razem, bo pomyśleliśmy sobie, że nie ma takiego miejsca, które połączyłoby te dwa spojrzenia, że mimo tego, że istnieją stowarzyszenia, fundacje, programy, konsultacje, mimo obecności na rynku kilku niezłych publikacji, na forach roi się od przerażonych narzeczonych i porzuconych wybranków serca z nową szramą w życiorysie - SM.

Nasze doświadczenie nie jest wielkie, ale już tych kilka miesięcy pokazało, jak fenomenalnym, a zarazem strasznym narzędziem jest internet, jak okrutni i jak cudowni potrafią być ludzie, i jak wiele przerażającej ciszy jest wokół nas, bo ludzie ze sobą nie rozmawiają, bo przecież chory to tylko chory. Jego zadaniem jest grzecznie chorować, nie pytać i nie wiedzieć.

Tymczasem, stwardnienie to ogromna zagadka. Żaden dobry lekarz nie powinien zabronić zadawania pytać. Nawet, jeśli nie zna na nie odpowiedzi. I nikt nie ma prawa odbierać nadziei. Medycyna nie daje nam, chorym na SM, dzisiaj żadnych (satysfakcjonujących) rozwiązań. Nie ma gwiazdki z nieba. Nie dając rozwiązań, nie ma więc prawa zabraniać poszukiwań.

Poszukajmy razem. Nikt nie wie lepiej, jak to jest.

Brak komentarzy: