czwartek, 27 grudnia 2012

Z dobrymi myślami w nowy rok

Nowy rok za pasem. Za oknem jakby wiosna. U mnie właściwie bez objawów, poza standardowymi mrowieniami, drętwieniami i innemi łaskotkami. Co najważniejsze - program przedłużony! Nie bez zabawnych atrakcji oczywiście, bo "rezonansów nie dało się w pełni porównać", cokolwiek to znaczy, ale z opisów wynika, że jest dobrze, rzec by można nawet, że lepiej niż było - choć to akurat chyba niemożliwe, ale modlę się o cud, czemu nie!

Czekam na nowy, dobry rok. Oczywiście, że się boję. Na co dzień, po prostu nie myślę, tylko żyję pełną piersią i modlę się, żeby nic się nie psuło, bo życie mam cudne. A strach ogarnia mnie tylko, gdy sobie przypomnę, że to mam.

Nie zastanawiam się też specjalnie nad skutecznością Interferonu, bo tu przecież także zdania są podzielone. Jest dobrze, więc może to jego zasługa. Ufam, że to działa, a wiara czyni cuda.

Nie chcę, żeby choroba mi coś zabrała. Nie chcę nic oddawać! Wystrasza mnie każda zmiana, drżę, że już ze mną zostanie, a ja nie chcę troszkę gorzej widzieć, czy troszkę krzywo chodzić, ja chcę normalnie, nie chcę oddawać, bo niby dlaczego?!

I umieram ze strachu, bo przecież nikt nie będzie grzecznie pytał, pewnego dnia coś po prostu może zniknąć... Wiem to, ale nie zatruwam się tym. Nie myślę o tym po prostu. Idę do przodu trzymając się Rodziny, najlepszej na świecie!

P.S. Kocham Cię.